czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 27

Czy płakałam? 
Nie
Czy byłam smutna?
Nie
Czy byłam wkurwiona?
Nie
Czy byłam zawiedziona?
Tak


Nie poszłam do domu, bo to nie mój dom. Może Malik chciał tam przyprowadzić tamtą dziewczynę z samochodu? Gdyby mu chociaż trochę zależało poszedłby za mną, zatrzymałby mnie jakoś, cokolwiek! Ale nie, Zayn ma dumę i nie zrobi nic wbrew sobie. Mało ostatnio daje z siebie dla innych, robi wszystko żeby było tak jako on chce. Zrobiłam kółko w okół domów dookoła i stwierdziłam, że nie znam tej dzielnicy i nie ma gdzie iść, więc udałam się do Liam'a. Na moje (nie)szczęście był tam tylko Louis, bez pytania wpuścił mnie do środka, od razu poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki piwo. Wróciłam do salonu i zajęłam miejsce na przeciwko Tomlinson'a, nadal nic nie mówił, przypatrywał mi się.
- Co chcesz wiedzieć? - spytałam od niechcenia.
- To co powinienem - odparł spokojnie.
- Zayn mnie zawiódł - zrozumiał, że Malik mnie mocno zranił, nie cierpię zawodzić się na ludziach. Louis wstał podszedł do mnie, podniósł mnie, posadził mnie sobie na kolanach i przytulił, tyle mi wystarczyło. Poczułam się kochana i bezpieczna. Starałam się nie myśleć o tym, że on coś do mnie czuje i pewnie jest mu to na rękę, że przeżywam kryzys w związku, starałam się skupić tylko i wyłącznie na swoich problemach.
- Zawieziesz mnie do Max'a?
- Tak, chodź - wstał i postawił mnie na podłogę - chcesz wziąć jakieś rzeczy z domu?
- Nie, chyba coś zostawiłam u siebie. Najwyżej Max po to przyjedzie.
Ulica była pusta, co mnie uszczęśliwiło. W szybkim tempie przedostaliśmy się do samochodu. Przez drogę nic nie mówiliśmy, Louis chyba wyczuł, ze nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Przed domem mu podziękowałam i poprosiłam, aby nic nikomu nie mówił, on jednak uparł się, że wejdzie ze mną do domu. Zapukaliśmy. Otworzył nam Josh, bez słowa mnie przytulił, weszliśmy do salonu gdzie był Max.
- Przepraszam, że was zawiodłam, ja tylko... - głos mi się załamał - przepraszam - powiedziałam i uciekłam na górę.

*Louis*
- Ty z nią uciekłeś? Przecież tyle razy byłeś u nas się spytać gdzie ona jest, czy się znalazła! Jak mogłeś? - wydarł się Max.
- To nie ja, lecz Zayn. Ja ją tylko przywiozłem. Nie wiem o co im poszło, ale nie widziałem jej w takim stanie, powiedziała jedynie, że zawiodła się na nim. O nic więcej nie pytałem, nie chciałem wyjść na natarczywego.
- Okej, dziękuję że ją przywiozłeś, mam nadzieję, że Malik nie dowie się, że ona jest już w domu i nie przyjedzie tutaj, nie wiem co mu zrobię jak się pokaże.
- Nie rób mu nic, mam nadzieję, że zrozumie w końcu co robi źle i czym rani ludzi i da jej spokój, już wystarczająco ją skrzywdził. Dobra będę się zbierał, bo Harry czeka - zaśmiałem się - jakby coś się działo, zadzwoń- pożegnałem się i wyszedłem. Gdy wsiadałem do samochodu podbiegł do mnie Josh i mnie zatrzymał.
- Zależy ci na niej prawda? - nic nie odpowiedziałem, udawałem, że nie wiem o czym mówi - opiekuj się nią, ona potrzebuje kogoś takiego jak ty - powiedział i wrócił do środka. Zanim wsiadłem do auta spojrzałem w górę, gdzie znajdowało się okna od pokoju Megan, stała przy nim, ale gdy mnie zobaczyła wróciła do środka. Uśmiechnąłem się i wróciłem do auta.

*

- Gdzie byłeś? - spytał Harry gdy tylko wszedłem do domu Liam'a.
- Musiałem coś załatwić, pogadamy później - powiedziałem, bo w salonie siedział Malik.
- Megan? - szepnął.
- Później - usiadłem na kanapie obok Zayn'a - gdzie masz Meggie?
- Gdybym wiedział.. Pokłóciliśmy się, a wszystko przez tę zdzirę Amandę.
Posiedziałem jeszcze chwilę z nimi, a następnie poszedłem do mojego tymczasowego pokoju, który dzielę z  Haroldem. Harry leżał na łóżku, więc położyłem się obok niego. Rozmawialiśmy dość długo, opowiedziałem mu cały dzisiejszy dzień ze szczegółami, słuchał mnie uważnie. Wiedziałem, że mogę mu zaufać, że mi pomoże.. Mieliśmy tutaj przyjechać i odpocząć, a jest jeszcze więcej problemów.  Harold dał mi radę, abym po prostu z nią był, przebywał, rozmawiał.. On wie, że mi na niej zależy i życzy mi szczęścia, ale dopóki ona ciągle myśli o Malik'u nie mam szans, muszę po prostu być z nią i niczego nie wymagać oprócz przyjaźni. Gdyby to chociaż takie łatwe było..

*Niall*
Jestem sam. Sophie odeszła dla jakiegoś sportowca, pozostali wyjechali... Zaprzyjaźniłem się z Josh'em, wiem to dziwne, ale nam to odpowiada.. Jak co dzień po szkole szliśmy do niego, zdziwiłem się kiedy zobaczyłem buty Megan, dziwne, że wiem które to jej buty.. Gdy spytałem go o to, powiedział, że wróciła wczoraj, ale jeszcze nikt z nią nie rozmawiał, a Max jest w szkole, więc jak chcę to mogę do niej iść. Nie wiedziałem co zrobić, wahałem się, ale uległem pokusie i poszedłem do niej. Przed wejściem zapukałem. Usłyszałem ciche "proszę" więc wszedłem.
- Niall, ty tutaj? Skąd wiedziałeś?
- Nie wiedziałem, przyszedłem do Josh'a.
- Okej, rozumiem. Co u ciebie i Sophie? - blado się uśmiechnęła.
- Nie jesteśmy już razem, odeszła do Phil'a, tego koszykarza, a co u ciebie i Zayn'a?
- Wrócił do Amandy.
- Oh, przykro mi..
- Nie potrzebnie.
- Trzymasz się?
- Nie, ale muszę być silna. Nie mogę pozwolić sobie na jakiekolwiek emocja, na jakąkolwiek słabość.
- Oj Megan - podszedłem bliżej niej - nie musisz być silna. To że płaczesz, nie oznacza, że jesteś słaba, tylko to że masz uczucia.. Jak będziesz czegoś potrzebowała to jestem w pokoju Josh'a, jak coś to dzwoń o każdej porze dnia i nocy, zawsze ci pomogę - odwróciłem się i zacząłem kierować się w stronę drzwi.
- Niall.. - zatrzymałem się i spojrzałem na nią przez ramię - mogę się do ciebie przytulić? - spytała słabym głosem. Nie odpowiedziałem, po prostu do niej podszedłem i ją przytuliłem.
- Tęsknię za tobą, przyjacielu - wyszeptała.
- Ja też, ale naprawimy to.. - również wyszeptałem.


_______________________________________________________________
Przepraszam, że tak późno z rozdziałem, postaram dodawać częściej, ale oczywiście niczego nie obiecuję...
Podoba się wam taki rozwój spraw, czy może spodziewałyście się czegoś innego?